Film Ozierowa zrealizowany podobnie jak "Żołnierze wolności" czy seria "Wyzwolenie" momentami nudzi. Podobna realizacja scen batalistycznych imponująca patosem i rozmachem zrobiła wrażenie tylko w I części Wyzwolenia (Ognisty łuk). Batalistyka w ww "dziełach" I reżysera ZSRR nie robi takiego wrażenia, wręcz nudzi, bo przeplatana jest nudnymi sztabowymi pogadankami. Brakuje widoku z perspektywy prostego żołnierza....
Dodaj do tego jeszcze manipulowanie faktami historycznymi, i nadęty patos bohaterski. Scena kiedy zamiast spodziewanych posiłków na zagrożony odcinek frontu przyjeżdża Chór Aleksandrowa i śpiewa do słuchawek polowych telefonów dowódcom odcinków, jest po prostu komicznie patetyczna mimo na siłę budowanego patriotycznego i wzniosłego nastroju. Wyzwolenie jest filmem o wiele bardziej ciekawym, nawet jeśli się pominie efekty specjalne scen batalistycznych. Do szewskiej pasji doprowadzało mnie robienie z niemieckich generałów zadufanych w sobie imbecyli.