Najsłabsza część serii. Chyba dlatego, że reżyser wziął się za chwyty typowo komediowe, slapstickowe wręcz - noszenie na plecach grubych bab, przewracanie się na nartach, siadanie na cennych klateczkach kaowca. Tym samym film częściowo utracił to, co stanowiło o swoistym uroku poprzednich części - które właściwie nie są komediami, ale niekończącą się awanturą rodzinną, w której każdy wydziera się na każdego. Tu dodatkowo Homolkowie awanturują się z obcymi, co już nie ma takiego uroku, jak półtoragodzinna awantura w gronie rodziny.