początek serialu mnie trochę nudził, ale pod koniec pierwszego sezonu zaczęło się coś wreszcie dziać. Jednak tak na prawdę dopiero w drugim sezonie rozkręcił się na dobre Mark Williams. Jego sposób grania: mimika, chód, sposób mówienia - rewelacja. Do tego wreszcie dobrze skrojone postacie drugiego planu - nadopiekuńcza pani McCarthy, kochliwa Lady Felicia czy też szofer-były kieszonkowiec. No i oczywiście inspektor którego trafia za każdym razem gdy widzi księdza. To takie połączenie klasycznego kryminału z angielską komedią obyczajową. Nie mniej Williams rządzi:)
Miałam tak samo. Najpierw się trochę wlókł, ale teraz na prawdę się rozkręciło. Tak samo miałam z serialem "Morderstwa w Midsomer".
Apropos Felicii . Czy ona ma w końcu męża czy nie ? Bo w jednym odcinku sugeruje że jej mąż umarł i wdaje się w romans z facetem który później okazuje się mordercą . A w późniejszych odcinkach znowu twierdzi np że dostaje kwiaty od hrabiego . Jak to w końcu z nią jest ?
Serial jest bardzo fajny, jak w każdej produkcji były odcinki nudniejsze ale całościowo serial genialny. Postać ojca Browna w wykonaniu pana Williamsa rewelacyjna, żeby w rzeczywistości istnieli tacy księża.
Ja znałem tylko jednego, reszta to typowi dzisiejsi księża - złoto, kasa, drogi samochód, przepych i ciągłe zbiórki na kolejne pomysły.
Masz zaburzone proporcje, może wskutek zdystansowania się od życia Kościoła. Bycie we wspólnocie, pewna wypracowana wskutek życia duchowego wrażliwośc pozwoli niczym węch psa szkolonego do odnajdywania trufli nie przeoczyć dobrego księdza.